Głos serca i rozumu - Recenzja Patronacka

 

Recenzja Patronacka 


Porozrzucane okruchy życia - Hassanal Abdullah 


Dziękuję Pani Katarzynie Georgiou za możliwość patronowania tej pięknej poezji.


Lubię od czasu do czasu sięgnąć po poezję.

Jeśli chodzi o tę zagraniczną, to rzadko kiedy...

Tomik, który przeniesie Cię na wyżyny pojmowania i odkrywania świata.

Każdy w wierszy jest inny, nie tylko długością i objętością, ale... Odkrywa też duszę oraz twarz autora. Pokazuje również w bezpośredni sposób co sądzi o zachowaniu na różnych płaszczyznach społeczeństwa. Rządzący, którzy głoszą pewne hasła, ale ich nie rozumieją. Beznadziejność wojen, gdzie jest totalna ignorancja na potrzeby cywili. A także ból, oraz ilość przelanej krwi.

I najgorsze! To, że ważniejsza jest waluta od nas samych. 


Autor porusza tutaj wiele kwestii. Nie tylko religijnych czy duchowych, ale też filozoficznych i ewolucyjnych. Obnaża takie tematy jak; miłość, wojna, przemijanie, ludzkie rządy czy też śmierć. Jak również ludzka obłuda i lęki... A także wiele innych.

Zauważyłam, że dużo mówi o miłości do Indii i pewnej kobiecie. Te uczucia aż przelewały się z papieru. 


Styl wręcz melodyjny i prosty w przekazie. Sądzę, że każdy się w nim odnajdzie. 

Bardzo piękne i kilka wręcz wymownych ilustracji. Łącznie jest ich czternaście.

 Widać też na nich przyjaźń między Panem Hassanal, a Panią Katarzyną. 

Tomik poezji został wydany jako dwujęzyczny.

Na przemienienie w języku polskim i angielskim.


Najbardziej przemówił do mnie jeden z nich. Nosi tytuł:

"Chwile". 


" Wciąż pamiętam, jak trzymaliśmy się za ręce, gdy mijaliśmy miasto spowite pyłem znaleźliśmy starą restaurację;

jej ściany pokrywał luźny tynk, 

a ludzie rozmawiali wysokimi głosami 

przy zacienionych stolikach,

 jak w ,,Opowieściach z tysiąca i jednej nocy" jakby byli obscenicznymi postaciami

o biblijnym pięknie, a jednocześnie łatwymi do wymazania jak poranna rosa w nieznanej dolinie, gdzie ludzie są jedynym towarem. 

który można znaleźć raz na tysiąc lat.

Miasto pyłu i rikszy, pieszych i żebraków, klaksonów samochodowych, brukowanych trotuarów, przypominające represje z nocy 25 marca 1971, zadane przez brutalną armię, która zabiła kilka tysięcy, a krew płynęła ulicami, znacząc naroża domów, ściany akademików, klatki schodowe budynków mieszkalnych.

gdy przytłaczające upiorne krzyki dobiegały zewsząd w obawie przed pociskami z moździerzy. I pomimo iż tej brutalnej historii nie było zapisanej w naszych umysłach, gdy weszliśmy na wąskie schody restauracji prowadzące nas na drugie piętro, byliśmy jak nowożeńcy, których nadal nie opuścili utraceni bliscy. Siedząc po drugiej stronie stołu, widziałem moją twarz odbitą w twoich oczach, dokładnie tak jak księżyc, odzwierciedlony w spokojnej czystej tafli rzeki Hudson o północy.

Pamiętam, że przyglądając się sobie nawzajem.

przeżyliśmy wieczność i mieliśmy nadzieję,

że kelner da nam jak najwięcej czasu zanim się zjawi."


Moja ocena 10/10






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Technologia, czy wolność?

Jak cienka jest granica między snem, a jawą?

[Reklama] Wrona z Madenfal