Maszyny kontra ludzie
Echo 2 - Maciej Libera
Dziękuję autorowi za możliwość przeczytania tej książki.
To moje drugie spotkanie z piórem autora.
Tę część czytało mi się rówie szybko jak poprzednią.
Prolog pokrótce podsumowuje najważniejsze informacje z poprzedniej tomu. Jeśli więc ktoś nie czytał, to i tak powinien się odnaleźć. Nie mniej, zachęcam z zapoznaniem się jej, gdyż pewne elementy są uzupełnieniem niektórych wątków.
Jeśli się nie mylę, to mamy łącznie sześć/siedem punktów widzenia, nie tylko głównego bohatera Roberta. Sektor 9, rodzice Madison (Laura), Adam - A0024 i jego partner w misjach (Cień) oraz Ewa 2611BE.
Fajnie, że są pokazane wątki, które dają nam obraz, że nie wszystko co prefekcyjne wyliczone takie też jest. Co daję nam nadzieję na pokonanie tego systemu i robotów. Niestety też pokazuję smutną prawdę, że ci dobrzy szybko odchodzą, a ci źli żyją prawie wiecznie.
Z niecierpliwością wyczekuję kolejnego tomu.
Czy polecam!
Tak. To historia idealna dla fanów literatury SF.
Pokazuje, że niektórzy sprzedaliby duszę diabłu, aby tylko zabezpieczyć sobie. Ale też, że jak masz zgraną grupę to możesz wiele zdziałać.
Moja ocena 10/10
Cytaty z książki:
"Zanim przemówiły algorytmy, zanim zapadły decyzje, których nie dało się cofnąć, zanim sieć
oplotła świadomość człowieka, było tylko słowo: ROBOT.
Brzmiało niegroźnie. Jak echo dziecięcej zabawki albo wyraz z zapomnianego języka. A jednak to od niego wszystko się zaczęło. Nie w laboratorium, nie w kodzie, nie w reaktorze synaptycznym, ale w teatrze."
"Zastanawiam się, ile czasu potrzeba, by człowiek został zapomniany? Miesiąc? Rok?
Pokolenie? Sto lat? Może wystarczy, że zniknie z pola widzenia, a reszta dzieje się sama.
Milczenie. Zanikanie. Rozpad. A przecież chyba każdy z nas chce by ktoś pamiętał, że istnieliśmy, że walczyliśmy, że byliśmy ludźmi, nawet jeśli świat próbował nam to odebrać.
I chyba w tym właśnie kryje się sens, nie w przetrwaniu, ale w pamięci. W tym, czyje usta
zostaną po nas, żeby opowiedzieć naszą historię. Czyje serce jeszcze poczuje ból, gdy wymówione zostanie nasze imię. Jeśli nikt go nie wypowie… czy kiedykolwiek naprawdę istnieliśmy?"
"Wśród tych wszystkich dni i nocy, pełnych kurzu, ognia i napięcia, byli też inni ludzie.Tacy, którzy nie tylko przeżyli, ale jeszcze potrafili kochać, ufać, śmiać się. "
"W zamian za jedzenie, schronienie, dostęp do energii. Sprzedali wolność za komfort i byli gotowi nas sprzedać. Nie mogliśmy ich puścić. Nie po tym, co widzieliśmy. Strzały padły bez słów. Potem tylko cisza, cięższa niż sam wyrok.
Chciałem poczuć coś więcej, gniew, ulgę, choćby odrazę, ale wszystkie uczucia były przytłumione, dalekie. W głowie brzmiało tylko echo ich ostatnich słów."
"Bo w tym świecie nikt nie odpuszcza. Być może to Łowcy. Tropią jak psy, bo to jedyne, co
potrafią. Nie znają litości. Przemieszczają się cicho, cierpliwie, jakby czerpali przyjemność z samego pościgu. A kiedy już znajdą, nie zostawiają po sobie nic. Tylko ciszę."
"W tym świecie każdy może być zagrożeniem. Każdy może mieć powód. Nawet ci, którzy dziś
wydają się obojętni, jutro mogą się zmienić. Ludzie potrzebują wszystkiego: jedzenia, baterii,
danych, leków, broni."
" Brakowało jej. Nie dramatycznie, nie z krzykiem rozpaczy, ale boleśnie — cicho, głęboko, w
sposób, który nie domagał się słów. Po prostu — brakowało. Silnik pomrukiwał jednostajnie, a czas rozciągał się, miękko i powoli, jak dźwięk na granicy słyszalności. Droga znikała pod kołami, a świat wokół przestawał mieć znaczenie. Zostaliśmy tylko my i ten pojazd — kawałek stali sunący przez pustkę. Za plecami panowała cisza. Spokojny, równy oddech śpiących. Każdy z nich zasnął, oddając mi ster życia, a ja prowadziłem, czując ich zaufanie jak ciepło na karku, niewidoczne, ale obecne. To było dobre uczucie. Czyste. Rzadkie."
" Agis, siedząca z tyłu, oparta o plecak, przeciągnęła się z cichym jękiem.
— Wiecie, co robi lód, gdy podsłuchuje?
— Co? — zapytała Amela bez przekonania.
— Topi się… paląc się ze wstydu — powiedziała i sama zaczęła się śmiać.
Mikey wywrócił oczami.
— Jeśli to miała być zagadka, to zawiodłaś. Bardzo."
" Odwróciłem się powoli w jej stronę, nie widząc nic oprócz kształtu jej sylwetki i czułem, jak
czas zwalnia. Pocałowałem ją delikatnie, powoli, tak jakbyśmy oboje wiedzieli, że to może być ostatnia chwila spokoju. Nie było tu nic poza ciszą i dotykiem — żadnych słów, żadnego światła. Tylko ciepło naszych ciał i miękkość oddechów. Ruchy nasze były powolne i wyważone, jakbyśmy chcieli zatrzymać czas i schronić się przed tym, co czeka nas za drzwiami. W całkowitej ciemności, bez widoku, bez dźwięków świata na zewnątrz, odnaleźliśmy w sobie nawzajem bezpieczną przystań — chwilę, która miała dać nam siłę na jutro."
" Medyk spojrzał na nią uważnie, mrużąc oczy.
— A ty, dziewczyno, wyglądasz kiepsko. — Oparł się o stół, wycierając dłonie w fartuch.
— Ile dni nie spałaś normalnie?
— Dam radę — ucięła krótko Lyra.
— Jasne, wszyscy tak mówią — prychnął.
— Ale człowiek nie jest z żelaza. Nie można działać wiecznie na pełnych obrotach, bo w końcu ciało się zbuntuje. — Jego głos złagodniał.
— Odpocznij, chociaż trochę. Inaczej nie pomożesz ani im, ani sobie.
Przez chwilę Lyra patrzyła w bok, jakby nie chciała się przyznać przed nim ani przed nami, że miał rację. W końcu odchrząknęła i mruknęła:
— Pomyślę o tym.
— Nie myśl, tylko zrób — odparł medyk, a potem znów spojrzał na korzenie."

Komentarze
Prześlij komentarz