Połączenie DNA człowieka i zwierzęcia


 Kagańce i obroże 2.0 - Bartłomiej Kurkowski 


Dziękuję Warszawska Firma Wydawnicza za możliwość przeczytania tej książki.



Historie SF są tak wielowymiarowe, że ciężko je pokrótce opisać. Potrafią być specyficzne i ta właśnie taka jest. Nie zastanawiałam się co autor miał za wizję. Przyciągnęła mnie ciekawość... Nie tylko z opis, ale sama okładka.

Opowieść na szczęście nie skupiła się na samym wirusie.

Powieść, która pokazuje eksperymenty genetyczne. Zarówno te na ludziach, jak i na zwierzętach.

Głównie to były kotowate i psowate i praktycznie wyginęły.

Sporadycznie były też króliki czy też wiewiórki.

Powiem szczerze, że nawet fajną dostali nazwę - Pupile i Uszaki.


Ale to co robili ludzie... To aż można było dostać gęsiej skórki. Najbardziej obrywały samice.

W dużej mierze poprzez sprzdawanie ich ciał.


Główny przekaz - wzajemna relacja pan - niewolnik, wykluczające się prawa, skostniały system dyktowany wypaczeniami racjonalizmu, protesty grup zawodowych i społecznych.

Tresura czy też praca i prawa dla mniejszości.

Podkreślenie znaczenia rasizm, seksizm, widmo wolności i braterstwa. A także prześladowania, zmiana znaczenia słów ludzki i zwierzęcy. I to niestety w bardzo dużej mierze. 


Jest to lektura zdecydowanie przeznaczona dla dorosłych czytelników. Podzieliłam ją siebie na dwa dni. Mamy postacie wielowymiarowe. Nie mamy tutaj natomiast jednoznacznie określonego głównego bohatera/ki.

Profesorzy. Zwykli ludzie czy też sławni i nieludzie. Każdy z nich był namiastką w tej historii.

Fajne były te wstawki tego "Szkiełka", które dały wyjaśnienie, wstęp czy też istotę tej rzeczywistości.


Nie skupiło się to wszystko tylko na jednym kraju. Mamy tu między innymi Francję, Włochy i wplątane słownictwo. Czas historii jest od 200X do 2052r.


Czy polecam?

Oczywiście. Każda wizja świata jest ważna. Pokazuje, że nie tylko się człowiek nie zmienia, a szczególnie jego ignorancja.


Moja ocena 9/10


Cytaty z książki:


" Wystarczyło, że Epidemia zatoczyła szerszy krąg. Nastąpiło odwrócenie sytuacji o sto osiemdziesiąt stopni. Nie było dnia, kiedy kanałów informacyjnych nie obiegały nowe wyliczenia dotyczące liczby ofiar. Stacje w ślad za oglądalnością spiesznie zmieniały ramówkę. Dzień za dniem, godzina za godziną, minuta za minutą.

Niektóre zwierzęta padały we wstępnej fazie choroby. Występował wówczas nagły atak szału odbierający im rozum. Dziwne wydawało się związane z tym zachowanie chory nie atakował właścicieli. Krzywdę wyrządzały wyłącznie sobie. Jak to mówili w wiadomościach? Popełniały coś w rodzaju samobójstwa. Rzucały się z wysokości, wbiegały pod rozpędzone auta, waliły głowami o ściany. Zaraza, odnotowano to z zainteresowaniem, dotykała jedynie psowate albo kotowate."


"- Nie udawaj, że tego nie widzisz. Natura zaczyna nam prać szyki. Pierwiastek pierwowzoru zaczyna zdobywać przewagę.

- Odchowa się, poduczy. Zmienimy program edukacyjny. Przejmujesz się na zapas.

- To nic nie zmieni. Zachowali pamięć genetyczną. A ona, widać, wraca, coraz silniejsza. Możesz bawić się w Pawłowa, na przemian karać i nagradzać, używać sztuczek, ale oni dalej będą w głębi serca podobni do swoich pierwowzorów. Ocknij się, cały eksperyment poszedł w diabły. Nie cofniesz tego.

Nagle zacząłeś mieć wątpliwości? zapytał półgębkiem Carlberg, nieco unosząc głowę. - Wcześniej tego nie mówiłeś. Bawisz się w empatię?"


"Zasiałeś wiatr, to zebrałeś burzę. Sąd sądem, ale sprawiedliwość jest ślepa i jest kobietą."


"- Niestety. Takie mamy prawo, panie Józku.

- Prawo - stęknął kloszard. - A gdzie w nim miejsce dla ludzi? Kiedy przyjdzie czas dla naprawdę porządnych?

- Trzeba patrzeć na przyszłość bardziej optymistyczne, z nadzieją.

- Teraz nie mam jej wcale."


"- Oszczędź sobie wyjaśnień. Byliśmy umówieni. Bez ofiar.

- Jeden trup to przydatek, dwa robią statystykę."


"- Pan patrzy - burknął pan Jurek wyraźnie rozgorączkowany. - Ludzie szaleją. Ja panu radzę, idź pan tylnym wyjściem przez zaułek. Głównym szkoda zachodu. Hałastra tamuje. Protestują, znowu, przeciw przyjmowaniu uszatych do pracy. Cholernicy. Jeszcze im mało awantury. Za dobrych czasów przywołano by hultajów do porządku, o, wtedy popamiętaliby, czym jest odpowiedzialność. Po laniu zaraz nabraliby rozumu. A dziś, o, wolą pierdzieć na byle stołek, bo rączki ubrudzą. Tacy to budzą się z twarzą w nocniku i szukają winnych.

- Mają prawo wyrażać swój sprzeciw - zareagował żywo Benek. - Żyjemy wszak w demokratycznym i praworządnym kraju.

- Prędzej kraju idiotów. Co komu złego zrobiły te biedactwa? Jak ktoś ma odstające uszy, garb, to nie każe się mu, za przeproszeniem, spierdalać. Uszka, ogonki, wielkie mi halo. Łeb na karku, oto czego trzeba."


"Wilk zmienia sierść, ale nie zmienia natury."

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Technologia, czy wolność?

Jak cienka jest granica między snem, a jawą?

[Reklama] Wrona z Madenfal