Nic w życiu nie jest proste - Patronacka Recenzja Premierowa
Recenzja Premierowa Patronacka
(18.11.25)
Hate you not - Małgorzata Smolec
Dziękuję autorce za możliwość objęcia patronatem tej książki.
Na samym wstępie chce zaznaczyć to, co jest też na okładce, że jest to lektura przeznaczona dla czytelników 18+.
To moje pierwsze spotkanie z piórem tej autorki.
Powiem szczerze, że zostałam "kupiona" i nie było łatwo oderwać się od tej lektury.
Czytałam to z dużym napięciem i ekscytacją. Wiele jest tu elementów zarówno zabawnych jak i tych smutnych.
W tej historii było wszystko: maturzyści, miłość, przyjaźń, emocje, tajemnice, wyścigi, klasy społeczne, czy też "gorące" momenty...
Aż mi się przypomniała moja szkoła średnia...
Historia, która przedstawia dwójkę osób, które nie radziły sobie z uczuciem. Co chwilę coś działo się w ich życiu.
Nathan i Valerie.
To postacie wielowymiarowe z którymi każdy z nas może się w jakiś sposób utożsamić.
On. Jak Edward z sagi "Zmierzch" (porównanie z książki), ale bardziej napakowany jak Emmett.
Ona. Ognistowłosa i z temperamentem jak "Ania z Zielonego wzgórza". (Przezwisko "Marchewka")
Oni uczą się jak kochać, raniąc się przy tym, ale jest to tego warte, gdy uczucie jest szczere.
Natan. Potrafi irytować jak mało kto, ale ma też wrażliwą duszę. Możemy ją poznać między innymi z jego punktu widzenia.
Val. Kobieta, która potrafi być jak burzliwe morze... Kiedy trzeba huknąc, to wtedy nie ma zmiłuj.
Jeśli czytaliście książki takie jak: sagę ,,After", trylogia ,,Winnych" czy też trylogia Mony Kasten „Save Me" i przypadły Wam do gustu to... To ta lektura jest Was idealna.
Czy polecam?
Oczywiście!!! To historia o tym, że miłość nie jest prosta i czasem potrzeba rozmowy, aby było idealnie.
A czy Wy sięgnięcie po tę historię?
Gwarancja niezapomnianych wrażeń.
Moja ocena 10/10
Cytaty z książki:
"– Spoko, mogę usiąść gdzie indziej – dodaję niepewnie.
– Ani mi się waż. – Karina zatrzymuje mnie ręką, po czym czeka, aż jej kuzyn ustąpi mi miejsca w ławce.
– Zapraszam „Marchewko”. – Chłopak powoli wstaje, a następnie ostentacyjnie ustępuje mi.
Góruje nade mną przynajmniej o głowę.
– Dziękuję „Bakłażanie” – wyrywa mi się szybciej niż zdążę ugryźć się w język."
"Z wrażenia aż się zapowietrzam, bo na tym wielkim drzewie rosnącym tuż przy moim pokoju, jak gdyby nigdy nic siedzi sobie Natan, podrzucając kamyki w ręce.
– Już myślałem, że będę tu nocował.
– Oszalałeś?
– Fajna piżamka.
– Co ty tu robisz?
– Zejdź na dół.
– You are fuc...king crazy! – stwierdzam z całkowitą pewnością."
"– Może to głupie, ale myślałam, że w zimie gwiazdy nie spadają – odzywam się niepewnie, podchodząc do nich.
– Jak to nie, a ty?
– Nat… – szepczę, kręcąc tylko głową, bo jak zwykle sprawia, że oblewam się szkarłatem.
Dobrze, że światła są pogaszone."
"Mi też coraz trudniej powstrzymać śmiech, a Nat widząc to, przypiera mnie do ściany i przykłada rękę do moich ust. Cały czas patrzy mi przy tym w oczy z figlarnym uśmieszkiem, co wcale nie pomaga zachować powagę. Jego pocałunki składane na moim czole jeden za drugim również nie są pomocne. Sprawiają tylko, że zaraz roztopię się pod tą ścianą niczym lody waniliowe w upalny dzień. Uwielbiam go, do diabła!"
"Gdy tak dywaguję w myślach na jego temat, raptem obraca się do tyłu i widząc mnie, przystaje. Przechodzę obok niego, jakby był piep...rzonym powietrzem. Uczę się od najlepszych…
– Val, zaczekaj.
— Mam na imię Valerie. Val, mówią do mnie tylko znajomi."
"Za to grupka chłopaków, która przebiega obok nas, popychając Valerie prosto w moje ramiona, właśnie zrobiła mi wielką przysługę. Teraz już bez skrupułów mogę sprawdzić, jak delikatne stworzenie trzymam w garści. Jej kruchość rozwala mnie. Czuję się jak rozmemłane lody o smaku Oreo w kubełku, który ktoś zapomniał schować do lodówki."
"Zakłada ręce za głowę i zaczyna powoli wodzić wzrokiem po mojej sylwetce od dołu do góry. Cudem wytrzymuję jego spojrzenie, kiedy wreszcie zatrzymuje wzrok na moich oczach, ale w środku jestem już jednym wielkim mięciutkim Marshmallow.
Porażka, panno Adamska…"
"– Musiałaś mieć ciekawe życie w Londynie.
– Wiecznie przesiadując w nocnym klubie, bo moją matkę nie było stać na opiekunkę? Nie sądzę, Nat.
– Przepraszam, nie chciałem…
– Wyluzuj. Po prostu, nie było tak kolorowo, jak ci się wydaje. Jestem z nieco innej bajki niż twoja.
– Co nie znaczy, że w mojej występuje, kur...wa, tęczowy jednorożec."
"W tym momencie nagle słyszymy, jak ktoś otwiera drzwi wejściowe i odskakujemy od siebie jak poparzeni. Wracamy do naszych zeszytów porozwalanych na łóżku, a ja muszę zakryć buzię ręką, żeby powstrzymać głośny śmiech, ale też drżenie warg…"
"Wieczorem długo leżę w łóżku, nie mogąc zasnąć. Co rusz dotykam opuszkami palców ust, tak jakbym szukałam tam jeszcze śladów po jego smaku. Nie mogę ani myśleć, ani spać."
"Brawo Val, właśnie znalazłaś się w samym środku nielegalnych wyścigów samochodowych…"
"Jego ciepłe ręce wędrują po moich plecach, a rozgrzane usta po szyi. W tle leci polski rap, a w mojej głowie jakaś piep...rzona poezja. Mam na sobie cienką bluzkę, mini spódniczkę i grube rajstopy, które zaczynają mnie uwierać, więc na chwilę przerywam, żeby je błyskawicznie zrzucić.
- Jesteś pewna tego, co właśnie robisz? – Nat patrzy na mnie zaskoczonym wzrokiem. – Bo stąpasz po cienkim lodzie, Val."
"Chowam karteczkę do kieszeni spodni, po czym powoli odchylam głowę i biorę głęboki oddech. Słyszę za sobą znaczące chrząkanie. Jakbym mogła, kopnęłabym go teraz pod ławką. Karina szepcze, czy wszystko ze mną spoko. Odpowiadam, że tak, choć to góvno prawda…
Nic nie jest ze mną okej, odkąd w moim życiu pojawił się Natan Wileński."
"Kiedy podchodzę do stolika, żeby przyjąć zamówienie, prawie potykam się o własne nogi, bo siedzi przy nim Nat. Na mój widok również robi bardzo zdziwioną minę, ale to przynajmniej jakaś pierwsza „żywa” emocja z jego strony, którą okazał mi od dłuższego czasu.
– Val?
Nie, kurde, Śpiąca Królewna, mam już na końcu języka.
- Co ci podać? – staram się zachować pełen profesjonalizm, choć jego widok niemal odbiera mi mowę."
"– Chodź, chcę ci coś dać. Zapraszam, pani przodem. – Podchodzi do auta od strony pasażera, po czym otwiera mi drzwi, zgrywając dżentelmena.
– A skąd mogę wiedzieć, czy nie jesteś jakimś seryjnym mordercą, który mnie zaraz nie wywiezie do jakiegoś ciemnego lasu?
– Tego akurat nie możesz być pewna.
– Spoko, nie boję się. – Obrzucam go znaczącym spojrzeniem, następnie wsiadam do jego bryki.."
"– Więc znikam, misiu. Potrzebujesz czegoś?
– Czy ty właśnie nazwałaś mnie misiem? – pyta, przykładając swoje usta do moich włosów.
– Musiałeś się przesłyszeć – drażnię się z nim, po czym z prawdziwą niechęcią odrywam się od niego i zbieram do wyjścia.
– Z pewnością… – Śmieje się. – Dzięki, nic mi nie trzeba, napiszę, jak będę wiedział, kiedy mnie stąd wypuszczą. Masz jak się dostać do domu?
– Nie martw się o to. – Tym razem ja znacząco do niego mrugam, posyłam mu buziaka w powietrzu, a następnie wreszcie
wychodzę."
"W nerwach zaczyna krążyć po salonie w tę i z powrotem.
– Nie jesteś palantem, Nat. Może… idiotą tak, ale nie palantem – szepczę, podążając za nim spojrzeniem.
– To zawsze jakieś pocieszenie – drwi, wreszcie łapiąc ze mną kontakt wzrokowy.
– Możesz z powrotem usiąść? Bo sama zaczynam się z tego wszystkiego denerwować, a chyba mam już dość emocji na dziś – proszę go, podkulając kolana pod obszerny wełniany sweter, który mam na sobie.
– Przepraszam, masz rację – przyznaje, po czym posłusznie siada obok mnie."

Komentarze
Prześlij komentarz